Dziś nie będę atakował, krytykował i mówił jakie to religie są niecacy… w sumie to już wszystko albo większość została powiedziana. I tak jest tyle nowych informacji, tyle danych że aż głowa zaczyna boleć. Nie mam zamiaru teraz pisać, myśleć o samej instytucji religijnej tylko o ludziach którzy są w nie zaangażowani. Ludzie piękni, mniej lub bardziej chcący być dobrzy, chcący się podobać, szukający akceptacji o wszystkich wokół i przede wszystkim u siebie samach. Wątpliwości na pewno ich doganiają i choć jesteśmy mistrzami w samooszukiwaniu się i kreowaniu prawdy zgodnie z naszymi założeniami to i tak… dłużej się już tej iluzji nie da podtrzymywać i Nowa Prawda coraz bardziej będzie tryskała…. tej fali już się nie zatrzyma. Wzbiera.
Dziś zobaczyłem jakiś nagłówek „naukowcy stwierdzili, że religie niedługo znikną z powierzchni ziemi”, geniusze 😉 Ateizacja, intelektualizm, wypieranie wszelkich nielogiczności stała się dominującą religią. Teraz liczy się tak właściwie to tylko pieniądz i pozycja – oczywiście, na szczęście nie zawsze ale taka moda, tendencja jest najbardziej lansowana społecznie. Mieć, konsumować, wygrywać, rywalizować. Religie ze swoimi średniowiecznymi założeniami, które jakoś się broniły w czasach średnich teraz, padają pod krytyką faktów i kolejnych skandali… mówiących o tym, że to tylko ludzie.
Chrześcijanie teraz mają przerąbane. Nie mówię tu o prześladowaniach, którymi słyną niektóre kraje, mówię tu o dezorientacji i kryzysie wiary, który wyłania się za każdego rogu, woła z każdej strony, ze wszystkiego co nie jest w nurcie chrześcijańskiej propagandy. To znów nastraja na strach, na obawę i td… ale dobra. Miałem nie krytykować. Przerąbane i tak mają bo smagani bibilijnymi sprzecznymi „faktami” sami nie wiedzą czego się spodziewać i do czego dążyć… Z jednej strony umacniają się teraz w swym przeświadczeniu, że to czasy ostateczne i teraz pewnie żadne słowa już do niektórych z nich nie dotrą, bo będą już „finiszować”… z oblizywaniem warg czekać na trąby zwiastujące Sąd Ostateczny… a przecież… mają też napisane że Zbawiciel przydzie „jak złodziej w nocy….” niepostrzeżenie, niewidoczne, ZUPEŁNIE INACZEJ niż się go spodziewano… ze zdumieniem i pewnym niedowierzaniem stwierdzą, że religia, którą uprawiali, która miała ich zbliżać do Boga, do Prawdy tak na prawdę ich od Niej odciągała…. to będzie wielka dezorientacja i ból i zgrzytanie zębów… i oskarżenia…. gdy okaże się, że zbawiciel, którego wyglądają tak tęskno od dawien dawna patrzy na nich z lustra… szukają daleko, po za sobą a tym czasem… wszystko jest w Nich.. Oni sami… dla samych siebie…. kto im to powie? Czy odważą się przyjąć prawdę o Swoim Chrystusowym Ja? O tym, że nie są grzesznikami tylko Chrystusami? Część da radę, część nie. To normalne. Trzymamy kciuki za wszystkich. Niech to będzie to Wasze porwanie do Nieba, gdy cały obecny kościół Zmartwychwstanie w swej świadomości Chrystusowej… to będzie piękny widok 🙂
Namaste (wychwalam/pozdrawiam/czczę Boga w Tobie)
20 lipca, 2012 22:17
..oj, jak bardzo spełnia się.. czasem tak, że już nie strach się bać. Bóg – jakkolwiek Go nazwiemy, jak Go sobie wyobrażamy, jak bardzo mu ufamy, albo, niektórzy nie :(.. spełnia nam się! Ma Twoją twarz, albo tego złodzieja, albo tej lekkiej panienki, albo tego proroka, lub tego biznesmena.. Bóg jest! A Ty?